Tak sobie siedzę i myślę...
A po głowie mi krążą straszne myśli.
Za chwilkę zbieramy się do edenu i będziemy się pakować na basen. Niestety nasz klubowy Don Kichot znaczu Don Janusz jest mocno kontuzjowany, więc na basen pomimo wielkich chęci nie jest w stanie jechać.
O kontuzji Don Janusza oczywiście od dawna wie, jego wierny Sancho Pansa.
Tak sobie siedzę więc i kombinuję, kiedy ma zamiar dać nam znać ów Sancho Pansa, że bez Don Janusza nie ma zamiaru ruszać tyłka na basen?
A może się mylę?
Byłby to bodaj pierwszy raz...
Tak sobie siedzę i myślę, że jak tak dalej pójdzie, to Don Janusz nie pojedzie też w niedzielę na nurkowanie. Raczej na pewno nie pojedzie, bo nurkowanie z taką kontuzją byłoby raczej głupie i nieodpowiedzialne.
O tym na 100% też już wie nasz klubowy Sancho Pansa, który jedzie jutro obrócić swoimi zasobami magazynowymi do Krakowa i sobie zanura.
Sam...
Więc tak sobie siedzę i myślę, kiedy ma zamiar nam powiedzieć również i o tym, że skoro Don Janusz nie jedzie w niedzielę, to i on też nie jedzie.
A może się mylę?
Byłby to bodaj pierwszy raz...
Chyba, że pomylę się z dzisiejszym basenem po raz pierwszy i Jędrek się na nim pojawi, w co oczywiście nikt przy zdrowych zmysłach nie uwierzy, póki nie zobaczy na własne oczy Sancho Pansy Jędrka, bez Don Janusza.
Hasta la vista!
