W ostatnim czasie, potraciło się nam z Edenu troszkę naprawdę fantastycznych facetów.
Jeszcze nie tak dawno byli zawsze, wszędzie, o każdej porze i w każdym miejscu. Razem z ekipą, razem z przyjaciółmi, razem z nami. Weseli, zadowoleni a wręcz szczęśliwi...
Tak się jakoś jednak złożyło, że w pewnym momencie poznali piękne, delikatne, powabne, milusie i pełne oddania białogłowy.
Część tych fantastycznych facetów poznało swoje "przeznaczenie" u nas w Edenie, część (mniejsza) gdzieś indziej.
No i się cholera zaczęło! A właściwie kurde... skończyło!
Facetów wcięło na dobre.
Ja się więc pytam: w którym momencie te piękne, delikatne, wrażliwe, przepełnione troską i miłością do faceta kobietki, zamieniły się w "house gestapo" i czy ktoś kiedyś słyszał, żeby piękny motyl zamienił się kiedykolwiek w... modliszkę?
A jeżeli takich przemienionych "motyli" naliczyliśmy ostatnio 8 to czy to już jest jakaś epidemia czy tylko po prostu nieszczęśliwy zbieg okoliczności związany z wybrykiem natury?
Jak ratować kurcze naszych kumpli?