Mariusza poznałem kupę lat temu przez internet.
Ja wtedy latałem na paralotniach, oczywiście nurkowałem i robiłem kupę innych rzeczy, oraz kupiłem swój pierwszy, komorowy latawiec.
Niestety. Kompletny brak czasu z mojej strony nie pozwolił nam spotkać się na łąkach i wspólnych skokach za latawcem, ale teraz połączyliśmy już siły i Mariusz dołączył do naszej ferajny!
Mam nadzieję, że tak, jak on zaraził mnie latawcami, to ja zarażę jego... nuraniem i nie tylko, wiec będzie już prawie komplet.
Rowerami go już nie zarażę, bo odwiedził nas ostatnio podczas zabawy z latawcami właśnie na swojej dwukołowej maszynie
Fajnie, że udaje się powoli zbierać pasjonatów szaleństwa z wiatrem, bo i zabawa jest super i troszkę się człowiek inaczej porusza.
Mam nadzieję że Mariusz kupi sobie znowu swoje skrzydełko i niebawem będzie śmigał z nami