Dobra!
Wy sobie jeszcze pewnie śpicie, więc opowiem nasze ostatnie potyczki słowne, które jak to zwykle bywa oparły się o nieobecnego (jak to też zwykle bywa) przy owych dysputach Janusza.
Gadaliśmy o różnych sprzętach i ich obecnych wytrzymałościach. Oczywiście dyskusja rozpoczęła się od tematu sprzętu nurkowego, który kiedyś służył wiele lat. Teraz, coraz częściej jakoś szybko się pruje i trzeba go wymieniać na nowy.
Jakże by w tym temacie nie wspomnieć o samochodach, które kiedyś były tak "przewymiarowane", że wiele z nich służy swoim właścicielom po dziś dzień gdy nowe bryki, już po kilku latach się sypią, psuja i rozlatują?
Jeżeli o samochodach to jakże by mogło być, żeby oczywiście nie zagadać o Januszu, który już teraz kojarzy się generalnie wszystkim ze wszystkim i nawet jak go nie ma z nami, to i tak zawsze jest?
No i padło w końcu niczym grom z jasnego nieba stwierdzenie, po którym zapadła kompletna cisza zwiastująca huragan śmiechu i salwę ogólnej wesołości.
Nasz złotousty Andrzej, któremu trzeba będzie za jakże nieprawdopodobnie trafne spostrzeżenia ufundować w końcu jakąś nagrodę, zwrócił naszą uwagę na niezaprzeczalny fakt, który zaważył na ostatniej "nurkowej" sobocie naszego Janusza. Inżynierowie i w tym przypadku nie zawiedli!
Nie przewymiarowali pieca, więc Janusz w związku z powyższym nie mógł jechać na nurkowanie, bo musiał na szybko zatykać dziury i organizować nowy piec. Czyż to nie słodkie, gdy samemu sobie się czasami strzela gola?