Było superowo!
Działy się przez cały czas rzeczy nieprawdopodobne!
Jeszcze tak sprawnie i szybko dawno nie dojechaliśmy na Zakrzówek! Na miejscy byliśmy o godz. 9.20 i musieliśmy w cholerę czasu czekać na... Darka1! Nieprawdopodobne!
Później czekaliśmy jeszcze na Zygmunta i Monikę a na koniec na nasza klubową Głodzillę, czyli Dominika. Do wody przez to czekanie, pierwszy raz, wchodziliśmy przed godz. 11.
Ale wbrew pozorom, to nic kompletnie nie znaczy! Zrobiliśmy dwa dłuuuugie nury, w międzyczasie wypiliśmy kawy i czekolady u Ramzesa i wróciliśmy do Edenu.
Spokojnie i powolutku jak zwykle> Z tym, że rozpakowani w edenie byliśmy już o godz. 15.00 i jechaliśmy do domów!
Komisyjnie doszliśmy do wniosku, że ten czas był wręcz nieprawdopodobny i ciężko niektórzy będą mieli z wytłumaczeniem własnym żonom, że zawsze wracamy koło 19.00 a dzisiaj koło godz. 15.00.
Również komisyjnie, po wnikliwej analizie co lub kto jest więc największym hamulcowym w wyjazdach, gdy wyjeżdżając o tej samej porze, wracamy wieczorem, zostały wytypowane dwie osoby, które de facto właśnie dzisiaj były nieobecne.
Nie wypada nam jednak powiedzieć kto, choć poniżej zamieszczam małą podpowiedź
