Się mnie przypomniało że mam cuś powiedzieć o ostaniej nocy i poranku w Marsa Alam i sławetnym hotelu -HAPPY LIFE-

Skończyliśmy na powrocie strasznie zrachanej(zmęczonej znaczy się)ekipy która sie ukur....ikul .wew Luksorze była)-miałem nadzieję co jak się oskrobio z piasków pustyni to spać pójdą.Aaaaaaa gdzie tam

Jak się już doprowadzili do ludzkiego wyglądu to wypadli nad basen-a że ciapate już basen zmknęli i bar też to disco zostało opanowane.Pono wytrzepali tak parkiet co jeszcze go do dzisiaj remontują ekipy ze Szwajcari i Kamerunu-znaczy dokładnie i robota na czarno

Po spacyfikowaniu disco udała się ekipa do baru basenowego i udowodniła ciapatkom co godzina nocna nie jest powodem do zamykania wyszynku

Piwo było jak zwykle wodniste , ale od naszego barmana-reszty nie pamiętam

Rano pakowańsko szpejów-potem na basen do baru-ich główny macher nie wiem czemu do mnie doczepił się że mu zwinąłem 4-ry szklanki zez plastiku(potrzebne mi pewnie do uzupełnienia zastawy rodowej-

)Po krótkich negocjacjach ustaliliśmy co on nie jest z mojej rodziny a plastikowe szklanki są w prezencie-oczywiście żadnych szklanek mu nie zabrałem ale z powodu mojego kretyńskiego wyglądu chciał wyłudzić jakiegoś eułrusia?Potem wsiadamy do ciapatobusa który nas wiezie na lotnisko do Marsa.Tu następuje kolejny przykład kreatywności miejscowych-rezydent i kierowca wystawiają w ciapatobusie kosz wielkości kontenera na śmieci i zapowiadajo-"na miejścia samolotu nie mozie być zabrania ziadna ziwności ani picia-dajo tu do kosia"-oczywiście jest to totalna bzdura i kłamstwo-gdyby powiedzieli-zróbcie zrzutę to by coś dostali , a tak g...no

Potem wsadzajo nas do samoloty który burczy i burczy , a potem my som w powietrzu i lecimy , a jak przestał burzczeć to się okazało co my som w Pyrzowicach-znaczy się co my wylądowały

No cóż , potem żegnamy się z lekkim larmem ku zadziwieniu przebywających tam ludzi ......................i do domu

I znowu pół roku czekania na następny wyjazd

Z NAMI OSIĄGNIESZ DNO.