Aaaaaaa tak mnie jakoś na wspominki najszło.
26.09.2015
Umówilismy się pod kanajpą Dobre Smaki-czy dobre nie wiem bo o 1.30 to już zamknione było.Czekałem se na resztę ekipy pod czerwonym krwiście neonem reklamującym opakowania i pudełka(dobrze że nie usługi pyrkotalne)Nikt się nie spóżnił i o umówionej godzinie ruszyliśmy do Pyrzowic.A tam normalka-bagaże,potem małe macanko na kontroli bezpieczeństwa
-tzn. to ja byłem macany.
Samolot jak samolot-najpierw jechał do tyłu,potem walnął trzy rundki honorowe dookoła lotniska zanim kierowca zdecydował się oderwać to całe żelastwo od gleby.Pierwszy raz siedziałem przy oknie i podziwiałem bezbrzeżny przestwór oceanu(kurna...wiem że to Morze Śródziemne)-nie stwierdzono uchodżców , silnik po prawy stronie był do końca lotu-potem nie wiem.
Samolot burczał i burczał,a jak przestał to się okazało że my som w Hurghadzie w egipcjański ziemi.Znowu kontrole z macaniem(czy ci bezpieczniacy to jakieś erotomany?
)a potem lecim na pekaes który zawiezie nas do sławetnego hotelu AMWAJ.Rezydent miał do powiedzenia tylko-"polśka je pienkna kraj a waś przyjmo u otela na godzinie drugi"Godzina 10.30-my siedzimy u otela i zajmujemy się tym co każdy lubi(tzn.-piwko,kawa,kurzenie,piwko,kurzenie,kawa,kawa,kurzenie,potem poszli my zakurzyć
)Zgodnie z arabsko punktualnościo już kole trzeciej dostali my klucze od naszych pokoi.Nie wiem jak to się stało ale 15-cie minut póżniej wszyscy spotkaliśmy się w recepcji.Wszyscy dostaliśmy pokoje czteroosobowe a Ryś to nawet z podwójnym łóżkiem na cztery osoby-a co-na zmianę spać to nie można?
Na nasze obiekcje ciapate nie mogły ukryć zdziwienia-"wy siom z jedna kraj to o co chodzi-wy razem mieśkać i zyć jak my z koza"No my niestety nie chcieć zić jak oni z koza we czterech w jednym pokoju z jedną łazienką i tu powstał problem
Pożar w burdelu,ogień na dachu połączony z zajebistą awanturą z naszej,niekoziej strony.Oczywiście bardzo pomógł nam bardzo rezydent lizany przez ciele(no chyba że wele miał na żelu
)proponując coby my się przespali na holu wew sławetnym hotelu AMWAJ
Po długotrwałej akcji okupacyjnej,próbie wezwania policji turystycznej,wzywaniu głównego menedżera dostaliśmy w końcu pokoje takie za jakie zapłaciliśmy.Już po 17-tej pojawiliśmy się w nich i po wstępym umyciu się i wypierdzeniu udaliśmy się na kolacyjum
A tam.............sodoria i gogoria.........same kacapy i inne kołchożniki ze swoimi matrioszkami.Każda próba pobrania paszy może zakończyć się tragicznie pod kopytami szarżującego mastodonta z kołchozu.Lekko nie było.Onastępnym dniu opowiem jutro.
Z NAMI OSIĄGNIESZ DNO.