To może o czymś normalnym?
30.09.2015-Safaga
Wstajemy jak zwykle normalnie,tzn.04.00.Kacapy walczo,my też-ale z sennością.Trza się sbirać bo dzisiejsze terminy napięte jak plandeka na Żuku.Mamy 3 nury w planie-robię se kanapiczki na cały dzień coby nie zdechnąć zez głoda.Na koniec śniadania wpada jak zwykle-zgadnijcie kto????????????????-i wcale mi nie pieprzy kawy Po śniadaniu jedziem do mariny i ładujemy się na nasz statek.Płyniemy na Salema-trochę buja,ale co tam-zaprawieni my som.Mnie to nawet buja razem z kiblem.Wielu łodzi na Salemie niema,zanurzamy się,jest spokojnie , bez prądów.Miejsce raczej na refleksje niż robienie jaj.Pięknie było.Potem przepływamy na Shaab Cloud.Jestem tu pierwszy raz-rafa nieduża-w obwodzie może 1,5 km.-dlatego Rysiek przepływa naokoło-my go z Agą śledzimy.Po popołudniowej drzemce uznajem co by trza jednak zanurać Włazimy do wody,opływamy te rafe.Gorgonie są przepiękne-takich jeszcze nie widziałem.Potem trafiamy na rumowisko koralowców-coś jakby piargi w Tatrach.No i tam se robiom zezdjencia,se leżom ,se maski sciongajom i charkajo do nich-a ja muszę to wszystko fotografować A potem niejaki Ryszard puszcza bąble i inne kólka a Anita jak ta kaczka dziwaczka na to paczy Potem znowu zasłużony odpoczynek i płyniemy na Tobia Arba na nocne.Niektórzy denerwują się bardzo-nie powiem nic o Magdzie Potem okazuje się że to ona podeszła do wszystkiego z największym spokojem i miała najmniejsze zużycie powietrza.Apotem to się pakujemy i wracamy do sławetnego otelu AMWAJ-gdzie nie zostało dla nas z kolacji praktycznie nic-i w ogle to ziamknienta jest i nima niciego-gdyby nie Karolina to by my żarli cheba swoje pazgnocie-jak niektórzy.To na razisko pa.