Wiesz Sabcia , kiedyś dawmo , dawno temu Pani Mojego Serca upiekła , ... no właśnie co , coś upiekła według przepisu. To miało być ciasto. Ale wyszło coś w rodzaju wielkiego rodzynka (konsystencja rodzynka) , no po prostu ciasto które nie wyrosło.
Skosztowałem , było świetne , smakowało coś jak rodzynki w czekoladzie, ( uwielbiam rodzynki i czekoladę). ja i moje dwie córki, wtedy, (dziś dorosłe kobiety) zmietliśmy to "coś" w dwa dni (bardzo smaczne było).
Po jakimś czasie poprosiłem Panią co by upiekła to "coś" ponownie. Pani bardzo się przyłożyła. Ciasto pięknie wyrosło tym razem, nabrało odpowiedniego koloru, no wszystko wg przepisu, skosztowałem, no nie, to nie to, to nie ten kochany zakalec, nie było rodzynków i czekolady, zwykłe ciasto, takie se moge kupić w sklepie.
Ciasto leżało dwa tygodnie i nikt na niego nie popatrzył nawet. To nic , stwierdziła Moja Pani zje pies naszych znajomych, wielkie bydle żre ile widzi, no tak "bydle" popatrzył , powąchał i odszedł. Jaki z tego wniosek ? ano taki że czasami człowiek zrobi coś od siebie , spontanicznie, na szybciocha, i to coś ucieszy , albo zachwyci tkzw. ogół , innym razem stara się i nic, trza być sobą i robić swoje. Twoje ciasto było dobre, nie wiem czy Ci wyszło czy nie, nie obchodzi mnie to , było dobre i już.