Oj tam od razu jakaś awantura i wielkie "halo" o jedno drobne walnięcie o prostym krzyżu bez mała stoma kilogramami + sprzęt o glebę!
Sie mi kurcze poślizgnęło deczko na lodzie obunóż i gichłem z impetem swoim i tak dość zmasakrowanym uzębieniem o wcale niezbyt miłe podłoże.
Podnosić się musiałem faktycznie bardzo szybko i to oburącz, ponieważ jak Matys delikatnie wspomniał, sekundę później przymarzłbym do mokrego i zamarzniętego na kość podłoża na całej swojej długości metra osiemdziesiąt ( jak się nie garbię
).
Nawet nie wyobrażacie sobie jak się cieszyłem, że zachowałem całą, przednią "klawiaturę"