Wróciliśmy z Zawoi i Mosornego Gronia.
Wjeżdżając do Zawoi, przywitał nas mocny deszcz i kompletne zero śniegu. Załamaliśmy się, bo dopiero co było mówione, że tam podobno zawitała super zima...
Zapomnieliśmy, że Zawoja, to najdłuższa wieś w naszym kraju.
W połowie wsi deszcz zaczął zmieniać się w deszcz ze śniegiem, by już kilka kilometrów przed Mosornym Groniem, przerodzić się w piękny śnieg, który pokrywał wszystko naokoło.
Tam faktycznie panuje zima pełną gębą!
Wysiedliśmy z samochodu, na pustym prawie parkingu pod Mosornym. Trasę właśnie kończył przygotowywać ratrak.
Wyjeździliśmy się dzisiaj za wszystkie czasy! Później doszło troszkę ludzi ale ponieważ przepustowość kanap wynosi 2500 osób/godzinę, nie czekało się w kolejce pod wyciągiem a i na trasie jakoś się to całe bractwo rozjeżdżało.
Jak już się najeździliśmy, zapakowaliśmy sprzęt i wróciliśmy do Makowa Podhalańskiego najpierw na pizzę, by zaraz potem pooglądać drifty samochodami w wykonaniu rajdowców i tych, którzy rajdowcami bardzo by chcieli zostać.
W naszej ekipie znalazł się człowiek, który wsiadł do jednego z samochodów i przyszalał nim jako pasażer po zamkniętych dla świrów i zabezpieczonych, wąskich ulicach Makowa. Bez strat w czasie rajdu się nie obeszło. Ucierpiała poważnie jedna latarnia, oraz kilka samochodów.
My wróciliśmy cali, wyjeżdżeni i szczęśliwi, bo dzisiejszy dzień należy zaliczyć do wyjątkowo udanych