Jarku- tłum chce igrzysk!
- Więc najpierw się tłum ucieszył, że będzie miał swojego kolejnego, narodowego bohatera, który zrobi coś zajebiście odjechanego i kompletnie zwariowanego.
- Później się tłum zasmucił, że jednak fanfar cholera "nie bydzie".
- Skoro fanfar nie będzie, to może chociaż żałoba narodowa?
- Dwa dni wszyscy czekali z zapartym... stolcem, jak na szpilkach, kto zgarnie główną pulę wygranej i czy będzie jakaś dogrywka albo chociaż da radę coś urwać z końcówki banderoli a tu dupa na całej linii.
Dwa dni później...
- Już wiadomo, że główna wygrana padła w zupełnie nieznanej nikomu kolekturze, na jakimś kompletnym zadupiu, gdzie słońce nie tyle że nie dociera, ale daje nieźle popalić. Nie ma co więc liczyć na picie na krzywy ryj, bo one tam wszystkie jakieś nieźle przepalone.
A poza tym:
- Chłop miał przepłynąć a nie przepłynął
- Zdechło wszystko, nawet wiatr a Janek cały czas miał się dobrze a jak wiemy tragedia najlepiej się sprzedaje w mediach
- Była mała nadzieja, że chociaż rekiny zrobią jakaś fajową rozpierduchę i nie będzie nudno jak na brazylijskim serialu ale po kilku atakach "chirurgów" Janek nożem wydzióbał im gały, więc atakowały na oślep latawkę, bo już wszystko im było jedno co zjedzą, byle tylko zapchać spokojnie śmietnik.
- w tym czasie wszyscy do Janka machali ale nie brali go na pokład, kontrolując perfidnie jak się ma kumulacja i szukali kuponów.
- Janek z nudów zaczął bawić się wypożyczonym na szybko przed trasą "game boy'em" ale to badziewie chyba było zdupione, bo nie było tam zainstalowanych żadnych gier a sprytny Janek naciskał przecież wszystko i wszędzie. I dalej nic... Tylko jakoś jakby więcej satelit nad nim se pojawiło...
- Uruchomione na ten czas Międzynarodowe Centrum Dowodzenia Akcją Ratowniczą z delegaturami w kilku krajach na trzech kontynentach miało też ubaw po pachy, bo chyba mieli zainstalowany jakiś skrakowany monitoring do Jankowego game boy'a, bo mówili cały czas:
-Janek O.K.,
-Janek nie O.K.,
-Janek O.K.,
-Janka wsysło,
-Janek O.K.
- Janek nie O.K.
I tak przez dwa dni non stop. To już się chyba kwalifikuje do leczenia, jak ktoś nad gierką bez wgranych gier siedzi dwie doby w ciepłej wodzie i dzióbie non top po klawiszach.
Po dwóch dniach, gdy kumulacja głównej wygranej osiągnęła zadowalający pułap a wszystkim znudziło się kurtuazyjne pozdrawianie i machanie gałązkami, nieco odmoczony Janek został wyciągnięty z kąpieli w pięknym Czerwonym Morzu.
Tłum czekał niecierpliwie, na kolejne wiadomości od Janka.
Cholera i się za bardzo nie doczekał tego, na co czekał!
- statek, który go zabrał nie utonął
- helikopter, który go przejął nie spierniczył się na glebę
- nikt go nie skarcił za wybryk
- nikt go nie skasował za ogólnoświatową histerię
- wszyscy się głupawo uśmiechali. Janek kurde też.
- na koniec pasażerski, który go "przeleciał" do kraju też wyszedł bez szwanku.
Jak wiec Jarku lubić takie nudne historyjki, w których właściwie jeden gościu się świetnie bawi, gdy reszta świata na to patrzy i się nudzi?
Do tego rozkapryszony Janek jeszcze strzela jakieś fochy na lewo i prawo. No to już naprawdę mała przesada!